Zasięganie innej opinii lekarskiej w sprawie tej samej choroby u tej samej osoby – mity i nieporozumienia

W krajach tzw. Zachodu pacjenci bywają do tego wręcz zachęcani. W Polsce nie jest powszechnie akceptowane przez lekarzy, a niekiedy spotyka się z energiczną dezaprobatą z ich strony. Zasięganie innej opinii medycznej w sprawie tej samej choroby u tej samej osoby – spójrzmy na mity i nieporozumienia z nim związane.

Jak wygląda w praktyce to zjawisko?

Klasyczna postać:  pytanie kolejnego lekarza/kolejnej  lekarki o  właściwe rozpoznanie/leczenie.

Najważniejszym elementem nie jest jednak samo zasięgnięcie opinii, ale nieinformowanie, że ktoś  inny postawił już rozpoznanie, ewentualnie zaproponował postępowanie diagnostyczne lub lecznicze. osoba pytana ma w rezultacie wrażenie, że nic dotychczas w tej sprawie nie zostało zrobione i powinna nie tylko wyrazić opinię, ale przedstawić zalecenia w kwestii koniecznej jej zdaniem diagnostyki lub leczenia. 

Gdzie można szukać przyczyn? Trzeba tu rozdzielić samo poszukiwanie innej opinii od nieinformowania o tym swojego lekarza/lekarki. 

Do poszukiwania innej opinii zapewne skłania dość rozpowszechniony sposób przekazywania informacji medycznych, z dwoma dominującymi cechami: pośpiech, wykluczający staranne wyjaśnienia i możliwość zadawania pytań oraz niezrozumiały dla pacjentek/pacjentów język informowania na temat istoty choroby, diagnostyki i leczenia. Poszukuje się więc kogoś, kto wytłumaczy zrozumiale – bez pośpiechu i komunikatywnie

Wątpliwości – przychodzą po rozmowie z lekarką/lekarzem, a prawie nigdy nie ma możliwości szybkiego wyjaśnienia ich u tej samej osoby, ani nawet w tej samej instytucji. Szuka się więc informacji w Internecie lub u innych profesjonalistek/profesjonalistów medycznych 

Zatajanie zasięgnięcia innej opinii – ponieważ  zdarzają się nieprzychylne, a czasami niewłaściwe zachowania lekarskie, więc pacjenci/pacjentki na wszelki wypadek o tym nie mówią. Do najbardziej niedopuszczalnych zachowań lekarskich należą: deprecjonowanie pacjenta/pacjentki oraz deprecjonowanie źródła innej opinii, nawet jeżeli była ona po prostu  odmienna, ale nie (potencjalnie lub niewątpliwie) szkodliwa. 

Czy zasięganie innej opinii jest właściwe?

Tak. Z przynajmniej trzech oczywistych przyczyn.

  1. Ponieważ pacjenci powinni otrzymywać rzetelne i zrozumiałe informacje. Ich poszukiwanie nie jest naganne.
  1. Bo wszystko w naturze rozkłada się według krzywej Gaussa – kompetencje i możliwości intelektualne lekarzy też. Czyli – połowa jest poniżej przeciętnej dla tej grupy zawodowej ( przeciętne dla różnych populacji są najprawdopodobniej różne)
  1. Bo niektórzy lekarze/lekarki nie odróżniają własnych jednostkowych opinii od wytycznych i opublikowanych danych.

Tu konieczne zastrzeżenie – wytyczne są mapą, a nie terenem, więc czasami można poruszać się po nim (czyli po problemie do rozwiązania) niezgodnie z mapą, jeżeli potrafi się powód takiego odstępstwa uzasadnić.

Czyli – można, a nawet powinno się szukać informacji pozwalających zrozumieć własną chorobę i pomóc w podjęciu niezbędnych niekiedy decyzji. 

Konieczne wydaje się jednak przestrzeganie prostych zasad: 

Pierwsza: Wszyscy lekarze pytani w sprawie tej samej choroby powinni wiedzieć o pozostałych konsultacjach w tej sprawie. 

Inaczej to na pacjenta/pacjentkę spada rozwiązanie ważnego problemu: jak wybrać, które zalecenia będą stosowane, a które nie, jeżeli te od różnych lekarzy różnią się, a może nawet są sprzeczne? 

Taka nieuporządkowana mieszanka jest zagrożeniem dla pacjenta/pacjentki

Druga: Konsultacje profesjonalne – tak. (Z odpowiednim doborem źródła. Kompetencje bywają ważniejsze, niż tytuły naukowe.) 

Nieprofesjonalne,  a zwłaszcza z mediów społecznościowych – nie. 

Media społecznościowe powinny w sprawach zdrowotnych służyć budowaniu ogólnej wiedzy, a nie wskazywaniu rozwiązań konkretnych problemów.

Pułapką szczególną są komercyjne kliniki na Zachodzie. Zawsze kosztowne. Nigdy nie odmówią leczenia. Niczego nie gwarantują. Ale to temat na osobny odcinek. 

W całych tych rozważaniach jest jeszcze druga strona medalu: lekarze/lekarki też zasięgają innych opinii.

Istnieje przecież stara medyczna tradycja  – narady profesjonalne na temat postępowania wobec pacjenta/pacjentki. Wielkość grupy bywa różna. Czasami w jej skład wchodzą osoby reprezentujące różne specjalności. Kiedyś nazywano taką naradę: konsylium. W kardiologii istnieje oficjalny termin: kardiogrupa. 

Są jeszcze narady nieoficjalnie, lecz w moim odczuciu, wcale nie rzadkie – profesjonaliści/profesjonalistki w zawodach medycznych często mają na swoich listach kontaktów osoby z tych samych kręgów, którym ufają i które, w razie wątpliwości, pytają o radę. Bo i usłyszane od kompetentnej osoby potwierdzenie własnej koncepcji postępowania, i propozycja jej modyfikacji, mają swoją niezaprzeczalną wartość. 

Przypadek szczególny – otrzymałem pytanie: 

Czy w przypadku, kiedy leczę się, z powodu dwóch różnych chorób, u dwóch różnych specjalistów, to czy powinienem/powinnam informować ich o tym? 

Ależ oczywiście, że tak! Możliwie jak najbardziej szczegółowo. 

Wnioski praktyczne: 

  1. Czy zasięgać innej opinii? Ależ tak, jeżeli odczuwa się taką potrzebę. 
  2. Zmiana lekarza/lekarki, do których nie czuje się zaufania, lub z którymi nie czuje się porozumienia, niekoniecznie jest błędem. Leczenie się u dwóch lekarzy na tą samą chorobę, bez wzajemnego ich porozumiewania się ze sobą, zawsze nim jest.
  3. Konsultacje profesjonalne – tak. Pozostałe – nie, bo mogą sprowadzić istotne  zagrożenie dla pacjenta/pacjentki, z przedwczesnym zgonem włącznie.
  4. Nie ufać “klinikom cudów”.
Verified by MonsterInsights